sobota, 6 października 2012

Rozdział 1


Jak na Angielską pogodę, dzisiejszy wieczór był dość ciepły, mimo wszystko ponury. Na zewnątrz panowała już szarówka, a ja nie miałam co robić. Byłam zła, ale jednocześnie było mi przykro. Pokłóciłam się ze swoją najlepszą przyjaciółką; wiedziałam, że na następny dzień się pogodzimy, zawsze tak było, jednak nie potrafiłam się nie smucić.
Siedziałam w barze, do którego dopiero zaczęli zbierać się ludzie, a już niedługo wypełni go spory tłum ludzi. Podpierając się jedną ręką o blat przy barze, opuszkami palców u drugiej ręki wodziłam po gładkiej powierzchni szklaneczki z whiskey. Wiedziałam, że nie powinnam, że nie mogę, ale zawsze uciekałam od problemów - nie koniecznie w taki sposób.
Co chwila słychać było skrzypienie drzwi wejściowych. Tak jak myślałam, w barze zbierało się coraz więcej osób. Chociaż wcale mnie to nie interesowało, coś dziwnego, coś, czego nie potrafiłam wytłumaczyć, kazało mi spojrzeć w bok i właśnie wtedy go ujrzałam. Spoglądał na mnie z zadowoloną miną. Nie powinnam się tak w niego wpatrywać, ale miałam wrażenie, że gdzieś go widziałam - tak bardzo kogoś mi przypominał, że moja ciekawość była silniejsza. Siedział dwa krzesełka dalej, ale mimo to, doskonale dostrzegałam głębię koloru jego niebiesko - zielonych tęczówek. Dopiero kiedy się uśmiechnął, olśniło mnie.  Momentalnie na moich pyzatych policzkach pojawiły się płonące rumieńce. Szybko odwróciłam głowę, karcąc się w myślach, jak mogłam być taka głupia i go nie rozpoznać. Pomimo hałasu panującego w pomieszczeniu, do moich uszu dobiegł wesoły śmiech, który jak przypuszczałam należał właśnie do niego. Zupełnie, jakby bawiło go to, że całkowicie mnie onieśmielił. Miałam chęć zapaść się pod ziemię, zniknąć, teleportować się w inne miejsce.
Chciałam sprawdzić, czy jeszcze tam siedzi, czy patrzy na mnie i wyczekuje, kiedy znów zacznę na niego spoglądać, kiedy znów swoim zabójczym spojrzeniem wbije mnie w siedzenie. Zanim zdążyłam się zebrać, usłyszałam za sobą głos, należący do chłopaka, właśnie do niego.
- Cześć. - przywitał się z uśmiechem. Nabrałam dużo powietrza do ust i odwróciłam głowę w jego stronę. Za wszelką cenę starałam się nie okazywać tego, że doskonale wiem kim jest i szaleję za nim, tak jak wszystkie inne fanki. Teraz, właściwie chciało mi się śmiać. Zaciskałam usta w wąską linię, aby nie wybuchnąć śmiechem chłopakowi prosto w twarz. - Jestem Louis. - przedstawił się, pochylając się nieznacznie w moją stronę.
- Ja jestem Susane, ale wolę Suse. - uśmiechnęłam się i upiłam drobny łyczek ze swojej szklanki.
- Miło mi cię poznać, Suse. -  Nie wytrzymałam i zaśmiałam się melodyjnie, z czego chłopak był wyraźnie zadowolony i za chwilę śmialiśmy się oboje, zupełnie nie zważając uwagi na to, że przez swoje zachowanie kilkoro ludzi w barze zainteresowało się nami i pewnie zastanawiało się, czego dosypaliśmy sobie do alkoholu.
- Wiedziałem, że uda mi się cię rozbawić. - Dodał, kiedy oboje już się uspokoiliśmy. Byłam trochę wcięta, piłam dopiero drugiego drinka, ale nigdy nie miałam mocnej głowy do spożywania alkoholu. Wiedziałam, że pewnie się przed nim zbłaźnię, ale teraz nie myślałam o tym. Przede mną siedział Louis, Louis Tomlinson z One Direction. Ten sam Louis, który nawiedzał mnie niekiedy w moich snach i widniał na tapecie w moim telefonie, którego teraz musiałam strzec jak oczka w głowie, by tylko tego nie zobaczył.
- Możesz być dumny, bo naprawdę nie wszystkim się to udaje. - wygięłam wargi w wesołym uśmiechu.
Nawet alkohol nie był w stanie rozluźnić mnie w jego towarzystwie, byłam trochę spięta i zawstydzona.
- To tylko jedna z moich zalet. - Przyznał, poruszając przy tym brwiami.
- Tak? A zdradzisz mi całą resztę? - przechyliłam głowę lekko na bok, nie przestając się przy tym uśmiechać. Może jednak uda mi się trochę rozluźnić?
Louis uniósł do góry brew, uważnie mierząc mnie spojrzeniem. Uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś pewna, że chcesz poznać je wszystkie? - Zapytał wstając z krzesła nie przestając się uśmiechać. Pokiwałam tylko głową, w odpowiedzi na jego pytanie, nie odrywając przy tym wzroku ani na moment od jego zielono - niebieskich tęczówek.
Chłopak pochylił się nade mną dosięgając mojej ręki.
 - Nie chciałbym się chwalić... - Zaczął.  -... Ale jestem świetnym tancerzem. - Powiedział  zmuszając mnie  do wstania z krzesła i przyciągając bliżej  siebie. Nie wiedziałam czemu, ale moje serce przyśpieszyło swojego biegu, zaczęło bić jak oszalałe - nie dlatego, że w ramionach trzymał mnie mój idol, to było zupełnie coś innego niż fascynacja jakąś gwiazdką.
Uśmiechnęłam się kiedy chłopak spojrzał w moje oczy; jego same miały w sobie coś magicznego, co sprawiało, że mogłabym patrzeć w nie godzinami. Jego świdrujące oczy trochę mnie speszyły, dlatego powędrowałam wzrokiem na bok, gdzie napotkałam wpatrujące się w nas z zazdrością dziewczyny, które na pewno rozpoznawały Louisa. Chłopak również zerknął w ich kierunku. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego nie podeszły, nie poprosiły o autograf i nie porozmawiały z chłopakiem, tylko wpatrywały się w nas wzrokiem zabójcy.
Louisa widocznie to zirytowało, ale wcale nie miał zamiaru się tym przejmować.  Z powrotem przeniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął.
 Poprowadził mnie w stronę środka sali, a następnie ponownie przyciągnął  do siebie, kładąc dłonie na mojej talii.
Ułożyłam dłonie na jego ramionach i po raz kolejny tego wieczoru, spojrzałam w jego zielono - niebieskie tęczówki. Do moich nozdrzy doszedł delikatny, przyjemny zapach perfum Louisa. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Kołysaliśmy się takty wolnej muzyki, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła nas.
- Przepraszam cię za nie. Są zazdrosne. - rzucił Louis, wywracając teatralnie oczami.
- Nie ma sprawy, przecież to nie twoja wina. - posłałam mu lekki uśmiech i zerknęłam na zazdrosne fanki, który śledziły wzrokiem każdy ruch Louisa, aby sprawdzić, czy nie posunie się za daleko. - Może idź do nich, ja się nie obrażę. - zerknęłam na niego, zagryzając wargę. Powiedziałam tak tylko z grzeczności, nie chciałam, aby mnie zostawiał.
- One nie są tobą. - Powiedział z uśmiechem, w tej samej chwili w której muzyka dobiegła końca. Trochę zasmucił mnie fakt, że musiałam skończyć swój taniec z Louisem i z tego co zauważyłam chłopak też nie do końca był z tego zadowolony.
Wróciłam do baru, a Louis wolnym krokiem powędrował za mną i zajął miejsce tuż obok mnie. Sięgnął po swoje piwo, a ja dokończyłam swojego drinka.
Upił kilka łyków i odstawił go na swoje poprzednie miejsce.
 - I co, jestem świetnym tancerzem, czy nie? - Zapytał wlepiając swoje zielono - niebieskie tęczówki we mnie.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Zsunęłam się z krzesełka i chwyciłam go za rękę, pociągnęłam go za sobą w stronę wyjścia z baru, a kiedy już znaleźliśmy się na zewnątrz, przystanęłam przed chłopakiem i uśmiechnęłam się.
- Musze przyznać, że radzisz sobie. - mrugnęłam do niego. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie, mając nadzieje, ze Louis zaraz do mnie dołączy.
- Hej, Susane! - Zawołał doganiając mnie i stając przede mną. - Co się stało? Co takiego zrobiłem?
Zaśmiałam się cicho, słysząc jego słowa. Nie chciałam go przestraszyć. Wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od towarzysza. - Nic, po prostu nie miałam ochoty tam siedzieć i być obserwowaną przez te dziewczyny.
Słysząc moją odpowiedź odetchnął z ulgą, a następnie wybuchnął śmiechem.
- Rozumiem, chciałaś mnie mieć tylko dla siebie. - Powiedział poruszając brwiami.
Parsknęłam i po chwili zastanowienia, chwyciłam dłoń Louisa. Chłopak spojrzał na nasze splecione dłonie i uśmiechnął się pod nosem.
 Tak było lepiej; z dala od wszystkich nie musieliśmy czuć się skrępowani. Szliśmy przez jakiś czas w kompletnej ciszy, ale chyba żadne z nas nie miało zamiaru tego przerywać. Krępowało mnie to, ale byłam zbyt nieśmiała, aby odezwać się pierwsza.
Uśmiechnął się nie spuszczając wzroku ze mnie.
 - Mówił ci już ktoś, że wyglądasz słodko, gdy się rumienisz? - Zapytał, gdy dostrzegł obfity rumieniec wypływający na moje policzki. Słowa Louisa jeszcze bardziej mnie onieśmieliły, dlatego posłałam mu tylko lekki uśmiech i szybko przeniosłam wzrok gdzieś przed siebie.
- Gdzie się wybieramy? - zerknęłam na niego kątem oka.
- Raczej wszystkie atrakcje są już zamknięte. - Spojrzał na zegarek, który wskazywał kilka minut po godzinie dwunastej. - Proponuje spacer. Może odprowadzę Cię do domu?
Chętnie przystałam na jego propozycję. Dzięki niemu, udało mi się na chwilę zapomnieć o kłótni z przyjaciółką, a uśmiech wrócił na moje usta. Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie. Czy można polubić kogoś tak szybko i tak bardzo?
- Louis? - zerknęłam na niego, unosząc brew. - A co jeśli jutro w gazetach przeczytasz artykuł o sobie i dowiesz się z niego, że masz nową dziewczynę? - zachichotałam pod nosem. Mnie to bawiło, ale mina którą przybrał chłopak zaraz po moim pytaniu świadczyła, że jemu wcale nie było do śmiechu.
- To nie jest zabawne. Raczej martwię się o ciebie. - Przyznał. - Gdy naprawdę się zdarzy, tak jak mówisz, nie będziesz miała życia.
Wzruszyłam lekko ramionami.
- Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej. - posłałam mu delikatny uśmiech. Westchnął cicho.
- Widzisz? Mogę mieć przez ciebie mnóstwo kłopotów, dziewczyno! - Zaśmiał się. Zawtórowałam mu i westchnęłam.
- Najwyżej zakopię się gdzieś pod ziemią, albo zabunkruję w domu. - wzruszyłam ramionami po raz kolejny i zrobiłam głupkowatą minę.
- Chyba żartujesz!? - Popatrzył na mnie zdziwiony. - Jesteś zbyt ładna, żeby cię gdziekolwiek zamykać, bądź zakopywać.
- Ale wiesz, skoro możesz mieć przeze mnie mnóstwo kłopotów..  chyba nie powinniśmy się spotykać.- zerknęłam na niego, zagryzając wargę. Chciałam się z nim troszkę podroczyć.
- Hej, Sue, żartowałem. - Powiedział pośpiesznie widząc moją minę. - Naprawdę. - Dodał. - Nawet jeżeli wpadnę w jakieś tarapaty, to tylko i wyłącznie z własnej winy. - uśmiechnął się blado, nie odrywając ode mnie wzroku. - Dopiero co chciałaś być moją dziewczyną, a teraz nie chcesz się ze mną spotykać? - uniósł brew, robiąc przy tym obrażoną minę.
- Kiedy tak powiedziałam? - parsknęłam, odchylając głowę lekko do tyłu i zrobiłam z ust dzióbek.
- Ty. - Powiedział stając blisko mnie, tak blisko, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. - Przyznaj, że chciałabyś być moją dziewczyną.
Nachyliłam się w jego stronę i szepnęłam.
- Może... - wygięłam wargi w szyderczym uśmiechu, a chłopak westchnął zrezygnowany.
- A co jeśli ja chciałbym, żebyś była moją dziewczyną? - Zapytał pochylając się nade mną jeszcze bardziej i patrząc w moje oczy. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. To coś znaczyło, czy mówił tak pod wpływem chwili? A może to alkohol w jego krwi tak podziałał? Nie chciałam robić sobie nadziei na coś więcej, ale wiedziałam, że to będzie ciężkie. Uśmiechnęłam się czule.
- A co jeśli, gdybym powiedziała, że chcę być twoją dziewczyną? - uniosłam jedną brew i po raz kolejny przygryzłam wargę.
- Odpowiedz, czy chcesz. - Nalegał.
 Ten uśmiech mówił wiele i chłopak powinien domyślać się mojej odpowiedzi, jednak chyba wolał usłyszeć to ode mnie.
 Nachylił się nade mną, swoimi ustami prawie dotykając moich ust.
Co miałam mu powiedzieć? Od razu rzucić się mu na szyję? Nie. Sięgnęłam po jego rękę i po raz kolejny tego wieczoru pociągnęłam chłopaka za sobą. Przeczesałam wolną ręką swoje brązowe loki i zerknęłam na niego kątem oka.
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś, co?
- Jeszcze nie dałaś mi żadnej odpowiedzi. - Uśmiechnął się, spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową. Właściwie miał racje, jeszcze nie wyjawiłam mu swojego zdania na ten temat i jak na razie nie miałam zamiaru tego robić.
- Powiedz mi coś o sobie... - powiedziałam, nie patrząc na chłopaka. Wiedziałam o nim dużo, wszystko to, co pokazywał mediom, ale w rzeczywistości na pewno był innym człowiekiem.
- Chyba nie chcesz o tym słuchać. - Zaśmiał się przypominając sobie sytuacje w barze, gdy uciekli przed zazdrosnym spojrzenie fanek.  - Lepiej powiedz coś o sobie. - Wlepił  we mnie spojrzenie.
Westchnęłam. - Moje życie jest zupełnie inne niż twoje. Mam jedną przyjaciółkę. Rysuję, fotografuję, ale nie jestem w tym dobra, po prostu lubię.
- Na pewno przesadzasz. - Mruknął. - Założę się, że jesteś w tym świetna.
- Jeśli będziesz chciał, kiedyś pokażę ci moje zdjęcia. - uśmiechnęłam się wesoło.
 - Bardzo chętnie. - Uśmiechnął się szeroko. Zerknęłam przed siebie. Byliśmy już blisko celu, a jeszcze nie chciałam się z nim rozstawać. Bałam się, że to będzie nasz jedyne spotkanie. Aby zabić ciszę, jaka pomiędzy nami zapanowała, odkaszlnęłam i zapytałam.
- Fajnie jest być sławnym? - kiedyś, jako mała dziewczynka, marzyłam, aby być w takiej sytuacji jak on, ale teraz dostrzegałam wiele minusów sławy.
- Czy fajnie jest być sławnym...? - Powtórzył, przeczesując brązowe włosy. Wzruszył ramionami. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Przyznał szczerze. - A co, jesteś zazdrosna o moje fanki? - Zapytał parskając śmiechem.
Zmarszczyłam czoło i przybrałam całkiem poważny wyraz twarzy. - Owszem, jestem. - długo nie wytrzymałam i cicho się zaśmiałam. Znów zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza, ale nie przeszkadzała mi ona tak jak na początku. Dobrze czułam się w jego towarzystwie i miałam nadzieje, że nasza znajomość tak się nie zakończy.
- Kiedyś pokażę ci moje ulubione miejsce w Londynie. - Powiedział przenosząc wzrok na mnie.
Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa. Mimo, że mieszkałam tu już od jakiegoś czasu, nigdy nie udało mi się zwiedzić wszystkich zakamarków tego wielkiego miasta, jakim jest Londyn. Byłam bardzo chętna na taką wycieczkę, a poza tym oznaczało to kolejne spotkanie z Louisem.
- Tak się składa, że szukam przewodnika. - mrugnęłam do niego z wesołym uśmiechem.
- Nie mogłaś trafić lepiej. - Zaśmiał się puszczając mi perskie oko. - Właśnie stoi przed tobą najlepszy przewodnik w Londynie.
- To chyba kolejna twoja zaleta. - zerknęłam na niego z cwaniackim uśmiechem.
- Mam całe mnóstwo zalet. - Poruszył brwiami uśmiechając się szeroko. - Ale będziesz poznawała je stopniowo. Nie chce się zdradzić na samym początku.
Skinęłam głową i skręciłam razem z Louisem w uliczkę, na której stały jedynie domki jednorodzinne. Ostatni był mój. Specjalnie szłam wolno, tak, aby być jak najdłużej z Louisem, ale bardziej się nie dało. Zatrzymaliśmy się w końcu przed niewielkim, żółtym domkiem otoczonym drewnianym ogrodzeniem.
Uśmiechnął się i spoglądając mi w oczy przejechał palcem po moim zaróżowionym policzku.
 - Dobrej nocy, Susane. - Powiedział cicho, ale nie ruszył się z miejsca. Kiedy chciałam się już nad nim nachylić i odpowiedzieć na pytanie zadane przez niego wcześniej, dosłyszałam dochodzący z boku pisk dziewczyn, które zaraz wtargnęły pomiędzy nas i zaczęły wypytywać Louisa o przeróżne rzeczy. Prosiły o zdjęcia i autografy. Odeszłam na bok i oparłam się o ogrodzenie, spokojnie czekając, aż dziewczyny odejdą.
Porozmawiał jeszcze chwilę z dziewczynami, ale przez cały czas pilnował mnie wzrokiem.
 Pożegnał się grzecznie, życzył dobrej nocy i powolnym krokiem podszedł w moim kierunku
 - Przepraszam.. - szepnął, zbliżając się jeszcze o krok. Wygięłam wargi w uśmiech.
- Chyba przydałby ci się ochroniarz. - zaśmiałam się cicho i ziewnęłam, zakrywając usta dłonią. Byłam już naprawdę zmęczona, chociaż starałam się tego nie pokazywać.
- Jak widzisz świetnie radzę sobie bez ochroniarza. - pokiwałam głową z ironicznym uśmiechem i nachyliłam się w jego kierunku. Moje wargi znalazły się niebezpiecznie blisko warg Louisa, jednak szybko przeniosłam je do jego ucha.
- I odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, tak, chciałabym być twoją dziewczyną. - szepnęłam. Musnęłam jego policzek na pożegnanie i z zadowolonym uśmiechem zniknęłam we wnętrzu domu.
Chciał mnie zawołać, ale kiedy na powrót odzyskał władzę nad swoim ciałem  już dawno zniknęłam we wnętrzu domu. Podniósł wzrok kiedy światło w jednym z okien się zapaliło i ujrzał tam mnie. Odmachał ,i z uśmiechem. Kroki skierował w stronę swojego domu nucąc pod nosem jakąś piosenkę.
Sama szybko poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i wsunęłam się do cieplutkiego łóżeczka.
Chłopak wszedł do domu zapalając światło. Automatycznie powiesił kurtkę na wieszaku, która standardowo z niego spadła. Nawet jej nie podniósł.
 Od razu wszedł do łazienki, sądząc, że prysznic pomoże mu uspokoić emocje.
Z jeszcze mokrymi włosami wszedł pod kołdrę nagle zdając sobie z czegoś sprawę: przecież nie ma jej numeru!
 - Tomlinson jesteś straszną ciamajdą. - Powiedział do siebie. Wiedział tylko gdzie mieszkała; miał nadzieję, że trafi tam jutro rano.


Macie od razu pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że was nie zanudziłam. :P



11 komentarzy:

  1. Naprawdę podoba mi się twój pomysł. Nie ukrywam, iż jestem zdziwiona, że od razu w pierwszym rozdziale Lou został sparowany z bohaterką. Zwykle ciągnie się to przez kilka rozdziałów.Dlatego jestem niezwykle zaciekawiona co wymyślisz dalej :D Czekam z niecerpliwością na nowy rozdział Xxx

    http://give-me-love-like-never-before.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :) Czekam na następny rozdział ; 3

    http://directionerka4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie się zaczyna, mam nadzieję że rozdział będzie szybko! Zapraszam do mnie i mam prośbę gdybyś mogła informować mnie o kolejnych rozdziałach była bym wdzięczna, mój twitter: @mika1756

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny... co ja gadam. genialny! naprawdę! ; dd
    cudownie to zaczęłaś... Boże czekam na kolejny! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówiłam już, że to genialne, ale powtórzę to raz jeszcze: TO JEST GENIALNE! TY JESTEŚ GENIALNA!
    Mimo, że jestem jedyną osobą, oprócz Ciebie, która wie co będzie dalej jestem strasznie podekscytowana :-)
    Nie mogę się doczekać następnej części, ale pewnie o tym wiesz ;-) Powinnaś też wiedzieć, że będę Cię namawiać, abyś doprowadziła to opowiadanie do końca.
    Na zakończenie powiem tylko, że Cię kocham, ale pewnie to też wiesz :-)
    Twój Boo x

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział .. ale cholernie szybki .. co będzie w 7 rozdziale ? ślub i dzieci? ;p
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAaaaa! Świetne! Matko, cieszyłam się jak głupia już przy pierwszym zdaniu i prawie umarłam z podekscytowania przez całą notkę! Tak, Tomlinson, ciamajda jesteś :P Ohhh to było takie urocze kiedy powiedział 'wiedziałem, że uda mi się cię rozbawić" i te komplementy <3 ahhhh.... wspaniałe po prostu. Tylko ma ją odnaleźć, bo jak nie to się ze mną policzy ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak można być, tak wspaniałym w pisaniu czegoś tak wspaniałego?!
    Masakra! To jest tak dobre, że aż wyjebane w kosmos!
    Czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale się czyta. Tylko za szybko ;( Ale zawsze mogę zacząć od nowa ;) Strasznie podoba mi to ich małe przekomarzanie się, to takie słodkie... Prawie jak zabawa w podchody ;) Rzeczywiście akcja szybko się toczy, ale pewnie za tym kryje się coś więcej... Może cała masa problemów, a być może... po prostu wszystko się zawali? W końcu każdy wie, że sława to nie tylko spijanie śmietanki. Mam tylko nadzieję, że pozostali bohaterowie będą równie ciekawi jak poznana przed chwilą przeze mnie para. Pozdrawiam i życzę dużo weny

    @KateStylees

    PS A w wolnej chwili zapraszam do siebie ze szczerą opinią
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tylko tyle ze zaciekawilas mnie. Czekam na dalsze relacje miedzy nimi. Sadze ze Lou i Sue beda dobrana para :3

    OdpowiedzUsuń